Wróć

18 sierpnia 2020

Małgorzata Nowotnik. Nie przestałam latać,zmieniłam tylko kurs.....

Ma kochającego mężczyznę, z którym przeżyła pół wieku. Jako stewardessa zwiedziła cały świat. Na emeryturze mogłaby cieszyć się życiem i odpoczywać. Ale czuje się spełniona, kiedy pomaga innym.

Los był dla niej szczodry. Postawił na jej drodze mężczyznę, przy którym mimo upływu lat, wciąż czuje się kochana i piękna. Ma zdrowego, dobrego syna, który odnosi sukcesy nie tylko w Polsce, ale i dalekiej Australii, i z którego jest bardzo dumna. Już samo to wystarczyłoby , żeby być szczęśliwą. A Małgorzata Nowotnik dostała jeszcze więcej ! Będąc stewardessą Polskich Linii Lotniczych LOT zwiedziła cały świat, w dodatku u boku przystojnego pilota, który skradł jej serce! Tak, miała to szczęście latać z własnym mężem, kapitanem Marian Nowotnikiem. Dżentelmenem, nieustraszonym silnym mężczyzną, z gatunku tych, co to dzisiaj już ich prawie nie ma. Przed odlotem z Bangkoku do Warszawy

Uwielbiała go sama Violetta Willas , która w domu państwa Nowotników była częstym gościem. Dzieliła się z nimi radościami , ale też znajdowała ciepło i ukojenie w swoich trudnych momentach. - Nasze życie zawsze było pełne zrozumienia i wzajemnego poszanowania. Zafascynowani sobą i cudownymi chwilami nad chmurami odbyliśmy około 100 wspólnych lotów. Zwiedziliśmy niemal cały świat. Byliśmy m.in. w Chinach, Kanadzie, Singapurze, Senegalu itp. W wielu miejscach mamy serdecznych przyjaciół z którymi do dziś utrzymujemy kontakty. Jednak kiedy urodził się nasz syn Piotruś, postanowiliśmy, że od tej chwili nie będziemy latać razem. Przeszłam do obsługi naziemnej. Przez następne lata, gdy jedno odbywało rejs, drugie zostawało w domu i cały czas myślami byliśmy z drugą połową. Były to wówczas bezustanne rozstania, oczekiwania i upragnione powroty.

Tęskonota za drugą połówką była nieodłącznym elementem ich związku.

Dzisiaj, kiedy już nie latamy, mamy siebie nareszcie na wyciągnięcie ręki- opowiada pani Małgorzata. Kiedy latała ze swoim mężem, tak bardzo ufała jego wiedzy i zdolnościom, że nie czuła nigdy strachu , nawet , kiedy zdarzały się niebezpieczne momenty. Było też dużo niezapomnianych chwil. -Na pokładzie Ił-18 w 1976 roku dane mi było - przez Karaczi w Pakistanie - lecieć do Sajgonu na samo zakończenie wojny po Międzynarodową Komisję Nadzoru i Kontroli. W Karaczi czekaliśmy na lotnisku na samolot który mieliśmy przejąć i polecieć do Sajgonu. Wieczór gdzieś w dalekiej Azji, daleko od ojczyzny ląduje osiemnastka, na którą czekamy. Kiedy zobaczyłam podświetlone logo LOT i napis Polskie Linie Lotnicze w tym obcym kraju, naprawdę bardzo się wzruszyłam. Ten kawałek polskości gdzieś daleko, daleko. To był jeden z tych lotów, których nie zapomnę- wspomina Małgorzata Nowotnik. Małgorzata i Marian Nowotnik razem odbyli ponad sto lotów

Dziś , będąc prezesem Fundacji „Kochaj życie”, którą stworzyła , by pomagać innym – także pokonuje wiele trudności. Ale przy wspierającym i kochającym mężczyźnie , który w nią wierzy, nie ma dla niej rzeczy niemożliwych. - W 2009 roku zakończyłam pracę na warszawskim lotnisku przechodząc na emeryturę. Nie wyobrażałam sobie bezczynności, więc za namową męża postanowiłam kontynuować działalność charytatywną w Fundacji Kochaj Życie, którą założyłam w 2007 roku na lotnisku. Początkowo przede wszystkim wspieraliśmy pracowników obsługi pasażerskiej, Dom Samotnej Matki, a także Interwencyjną Placówkę Opiekuńczą w Otwocku. Nowo powstającą salę pooperacyjną Kliniki Ortopedii i Rehabilitacji Szpitala Bródnowskiego, wyposażyliśmy w profesjonalne łóżka ortopedyczne. W 2012 roku, kiedy otrzymaliśmy status OPP, podnieśliśmy poprzeczkę i postawiliśmy sobie za cel niesienie pomocy dzieciom z poważnymi problemami ortopedycznymi. Są to przede wszystkim schorzenia o charakterze skomplikowanych, wrodzonych deformacji kostno-stawowych, często o podłożu genetycznym, ale również o nieznanej przyczynie występowania. Wady te obejmują różny zakres patologii i mogą występować w różnych konfiguracjach, ale ich cechą wspólną jest rzadkie występowanie w populacji, czego konsekwencją są trudności zarówno diagnostyczne, jak i przede wszystkim terapeutyczne. Rozpoznanie niejednokrotnie wiąże się z zaleceniem najtrudniejszym do przyjęcia przez pacjenta i rodzinę, a mianowicie z amputacją kończyny. Znamy wiele przypadków, gdzie rodzice nie godząc się z takim werdyktem medycznym zaczęli szukać pomocy poza granicami Polski. To nie kto inny, a właśnie zdesperowani rodzice znaleźli klinikę Dr Drora Paley w West Palm Beach na Florydzie. To tam wiele polskich dzieci, którym w kraju jako jedyną alternatywę proponowano amputację, odzyskało nadzieję na przejście przez życie na własnych nóżkach, na sprawność i normalne funkcjonowanie w przyszłości- opowiada pani Małgorzata. – Każda taka sytuacja , kiedy najpierw jest trudny do zaakceptowania wyrok, a potem jednak znajduje się niemal niemożliwe rozwiązanie, przypomina mi najtrudniejsze loty, które groziły katastrofą, a zakończyły się szczęśliwym lądowaniem. Z takim kapitanem Małgorzata nie bała się ani latać ani iść przez życie.

Bo w lataniu były i ciężkie momenty. Na przykład historia męża pani Małgorzaty. Alaska, Cold Bay. Lotnisko - z jednej strony ocean, z drugiej góry. Na pokładzie samolotu komplet wesołych marynarzy. Tam przez jakieś 25 lat nie padał śnieg, a wtedy akurat zadyma śnieżna. A do tego wszystkiego nawigator się pomylił o 180 stopni. Koszmar. Historia niesamowita, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Były takie chwile, kiedy człowiek mówił: już więcej nie wsiądę do samolotu, ale następnego dnia to przechodziło i leciał dalej.- opowiada pani prezes. W Fundacji jest podobnie. Też przychodzą chwile zmęczenia i zwątpienia. Ale codziennie zgłaszają się zrozpaczeni rodzice szukający dla swoich pociech ratunku i trzeba zebrać siły, by im pomóc. Na operacje czy to na Florydzie, gdzie Fundacja „Kochaj życie” często wysyła dzieci, czy tu w Polsce , prowadzone przez specjalistów wyszkolonych przez profesora Paleya , potrzeba mnóstwo środków.

Na ostatnim, XIII już Balu Charytatywnym Fundacji, pokaz mody z aktorkami w roli modelek zrobiła Dorota Goldpoint. Na zdj. Sylwia Wysocka, Olga Borys, Katarzyna Ucherska, Dorota Goldpoint, Monika Jarosińska i Martyna Kliszewska. Fot. M.Iwanicka

Na przełomie roku 2017/18, Fundacja podjęła decyzję o sfinansowaniu dziewięciomiesięcznego szkolenia dwóch polskich ortopedów w Klinice dr Paley w West Palm Beach na Florydzie. Dzięki temu w Polsce w Warszawie mógł powstać Europejski Instytut dr Paley, co stanowi ogromne wsparcie dla wielu rodzin nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Jednak bez pomocy darczyńców, którzy uczestniczą w zbiórkach pieniędzy nic nie udałoby się zrobić. - Zbieramy środki w różny sposób. Organizujemy aukcje, bale charytatywne, wydeptujemy drogi do sponsorów i prosimy każdego napotkanego człowieka , zwykłego przysłowiowego Kowalskiego, czy znanego biznesmena o 1% podatku. Nie wstydzę się „ żebrać” dla tych chorych dzieciaczków.

Licytowano też obraz Martyny Kliszewskiej. Na zdj.Anna Korcz, Dorota Goldpoint, Martyna Kliszewska i Joanna Kurowska. fot.M.Iwanicka

Bo każda złotówka jest milowym krokiem dla kolejnego małego pacjenta , który czeka na swoją szansę. By mógł biegać, grać w piłkę, bawić się z rówieśnikami - czując się takim samym jak oni. Zdrowym. Nie przestałam latać, zmieniłam tylko kurs- mówi pani Małgorzata. Oboje państwo Nowotnikowie są bardzo skromnymi osobami . Choć wykonując prestiżowe zawody mogliby się czuć wyróżnionymi , z roszczeniowym podejściem do życia, jak to często dzieje się w obecnych czasach , nie ma w nich wszechobecnej dziś buty. Bo dla nich szczęście i prestiż to miłość kogoś bliskiego i życie z pasją. - Czasami, gdy ktoś mówi, że jego praca zależy tylko od tego, ile zarabia pieniędzy, mnie to śmieszy. Może trudno uwierzyć, ale upłynęło kilka lat, zanim się dowiedziałem, ile dokładnie zarabiam. Mnie interesowało bardziej, dokąd polecę, a pieniądze to było po prostu tyle, ile wypłaciła kasa.- mówi Marian Nowotnik. Empatia i chęć pomocy innym towarzyszy im przez całe życie. -Podczas, gdy w Polsce brakowało wielu potrzebnych leków, apteki na zachodzie były bogato zaopatrzone. Bardzo często zdarzało się, że przed odlotem, przed służbowymi drzwiami pokojów stewardes czy pilotów na lotnisku, ustawiały się kolejki potrzebujących z receptami, którzy prosili o zakupy. We Frankfurcie mieliśmy 45 minut wolnego czasu. Musieliśmy w tym czasie zdążyć do apteki i przygotować samolot na przyjęcie pasażerów. Chcieliśmy pomóc rodakom, którzy nie byli w stanie zdobyć w kraju potrzebnych leków. Często było to błaganie ze łzami w oczach. Kiedyś poprosiłam męża, który miał lot do Frankfurtu, żeby kupił mi rajstopy. Mąż wrócił bez rajstop i powiedział: wybacz, ale miałem tyle recept, że nie zdążyłem. Jak tu się na niego gniewać, skoro sytuacja była tak oczywista. Pomoc ludziom w potrzebie jest istotniejsza.- wspominała Małgorzata Nowotnik. Trudno więc się dziwić , że i dziś , mimo tego, ze jest na emeryturze chce być pomocna i aktywna. - Nic mi nie brakuje. Ja i moi bliscy jesteśmy zdrowi. Jestem spełnioną żoną, matką. Nasz syn ma 42 lata i jest poukładanym, wrażliwym mężczyzną. Wprawdzie ukończył kurs szybowcowy a nawet zaczął latać, ale życie poświęcił muzyce. Mieszka od 19 lat w Melbourne, gdzie ukończył konserwatorium muzyczne. Komponuje i gra na wielu współczesnych i dawnych instrumentach. Często można go usłyszeć w Polsce podczas występów m.in. z: zespołem Arboretum, z rodziną Steczkowskich i innymi. Mamy z mężem wiele wspomnień , nie nudzimy się ze sobą. Ale życie ma inny smak, kiedy pomaga się innym-przekonuje pani Małgorzata

Małgorzata Nowotnik na emeryturze też chce być aktywna i potrzebna.

Przekaż 1% albo inaczej wspomóż fundację: Nr konta: 65 8004 0002 2010 0019 7898 0002

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu