Wróć

11 listopada 2021

Sylwia Wysocka- To była najtrudniejsza decyzja w jej życiu!

Nie ma końca ciągnący się od wielu miesięcy dramat popularnej aktorki. Po tym jak w kwietniu z ciężkimi obrażeniami trafiła do jednego z warszawskich szpitali, wyszło na jaw, że jej pozornie szczęśliwe życie kryło wiele tajemnic. Sylwia Wysocka przyznała, że jest ofiarą domowej przemocy i walczy o powrót do zdrowia, ale też o to, by sprawca jej fizycznego i psychicznego cierpienia został ukarany. A to nie wszystkie problemy, z którymi musi się mierzyć.

Połamany kręgosłup, złamana ręka, złamana kość piszczelowa prawej nogi i stłuczenie pięty.W tym stanie znalazła się na odziale traumatologii i ortopedii, po tym- jak według jej zeznań-były partner uderzył ją i zepchnął ze schodów. Po wyjściu do domu zaczęła też tracić wzrok w jednym oku, co opanowano po długim, specjalistycznym leczeniu. To był dla niej najtrudniejszy okres w życiu, bo nie dość, że sama cierpiała funkcjonując w gorsecie, gipsie i na środkach przeciwbólowych, to jeszcze musiała zajmować się ciężko chorą mamą, która z każdym dniem coraz mniej rozumie otaczającą ją rzeczywistość.Choć proponowano aktorce,by w zaistniałej sytuacji umieściła mamę w specjalistycznym ośrodku,Sylwia Wysocka nie chce na razie o tym słyszeć.

Sylwia Wysocka jest bardzo związana ze swoją mamą.

Wie, że osoby, którym choroba odbiera pamięć, nie przestają intuicyjnie czuć obecności i miłości bliskich osób. Dlatego kiedy otrzymała skierowanie na sześciotygodniową kurację w Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie, biła się z myślami. Choć wiedziała, że bez rehabilitacji nigdy nie odzyska sprawności, to dobro mamy było dla niej najważniejsze. Obawiała się, że po tak długiej przerwie mama jej nie rozpozna i zupełnie straci z nią kontakt.

Mama Sylwii Wysockiej od dawna mierzy się z wieloma chorobami.

Jednak posłuchała zaleceń lekarzy i zorganizowała opiekę dla mamy, by zająć się sobą. - Nie opuszczam żadnych zabiegów fizjoterapeutycznych, których jest sporo i nawet wiele ćwiczeń wykonuję dodatkowo. Dzięki temu, że całe życie uprawiałam sporty moje ciało dość dobrze reaguje na ćwiczenia i są postępy. Jestem pełna nadziei, że opuszczę szpital o własnych siłach i będę mogła zająć się swoim życiem zawodowym -opowiedziała.Nie mówiła o tym, że musi mieć też siły, by zajmować się mamą. Bała się powrotu do domu, bo sześć tygodni dla osoby z Alzheimerem, to szmat czasu.Na szczęście, choć pani Danuta nie zawsze rozpoznaje córkę, są dni, kiedy aktorka ma z nią całkiem dobry kontakt.I to są te lepsze chwile, dla których chce jej się żyć. Niestety, nie wszystko idzie tak, jak sobie wymarzyła. Oprócz spraw zdrowotnych nękają aktorkę problemy związane z dochodzeniem w prokuraturze w sprawie wspomnianego pobicia i to one dziś najgorzej wpływają na jej samopoczucie.

W Konstancinie nie dawała sobie taryfy ulgowej chcąc szybko odzyskać sprawność.

Aktorka złożyła doniesienie z kilku paragrafów, wśród których najważniejszym dla niej był ten o długotrwałym znęcaniu się psychicznym i fizycznym jej byłego partnera nad nią, w której to sprawie zeznania złożyło aż sześciu świadków. - Niestety, z niewiadomych mi powodów tego zarzutu pani prokurator w ogóle nie wzięła pod uwagę. Oczywiście nie zrezygnuję i będę szukała sprawiedliwości we wszystkich możliwych instancjach, ale to jest droga przez mękę. Zdarzenie miało miejsce w domu. Zanim zabrało mnie pogotowie, które osobiście wezwałam razem z policją, zgłosiłam pobicie. Instytucje działające na rzecz przemocy wobec kobiet, do których się zgłosiłam twierdzą, że podejrzany powinien być zatrzymany do wyjaśnienia. Tymczasem on jak gdyby nigdy nic wyjechał sobie na kilkumiesięczne wczasy , a policja razem z prokuraturą spokojnie czekały, aż „pan Włodzimierz wróci”. Nie miałam dostępu do swoich rzeczy, które zamknął w domu i zmienił zamki, tym bardziej do tych, które mi ukradł , a organa prawa nie były w stanie tego dowieść. Wreszcie po pół roku od zdarzenia, mój były partner otrzymał zarzuty, ale tylko z dwóch paragrafów: o przywłaszczenie mojego mienia i spowodowania uszczerbku na moim zdrowiu - mówi rozżalona aktorka.

Choć jest coraz lepiej, wciąż dokucza jej ból złamanej ręki.

W trakcie dochodzenia w prokuraturze dowiedziała się w dodatku, że była permanentnie śledzona: przed domem, w tramwaju, w autobusie.- Robiono mi zdjęcia, filmy, pisano sprawozdania, skądś znamy te metody? A wszystko po to, by wyłowić momenty, w których nie podpierałam się kulą( na polecenie lekarzy, którzy zalecali częściej poruszać się samodzielnie) i udowodnić, że symuluję obrażenia! Dodam, że nie wychodziłam z domu na przechadzki, ale w ważnych sprawach: do lekarza, sądu, prokuratury. Eks - partner czuje się na tyle kompetentny, by podważać opinie lekarzy! Kłamie, zmyśla, wynajmuje detektywów, kolejnych adwokatów, a ja muszę walczyć sama o sprawiedliwość i własną godność. Prawda musi ujrzeć światło dzienne i nie spocznę, dopóki to się nie stanie- przekonuje.

Sylwia Wysocka często grywała lekarki, teraz sama myśl o szpitalu wywołuje w niej traumę.

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu