Gwiazda „Klanu” zawsze była bardzo zajętą osobą, ale po śmierci męża, Krzysztofa Chamca, świadomie dołożyła sobie obowiązków, by wypełnić powstałą po nim pustkę. Czasami bywała bardzo zmęczona, ale lubiła ten wir, który nie pozwalał jej poczuć się samotną. Wprawdzie syn z narzeczoną mieszkają w tym samym domu, ale są dorośli i mają swoje życie. Choć pani Laura jest wciąż piękną kobietą i na brak powodzenia u mężczyzn absolutnie nie może narzekać, nie jest zainteresowana układaniem sobie z kimś życia na nowo. Twierdzi, że Krzysztofa Chamca po prostu nie można zastąpić.
Laura Łącz i Krzysztof Chamiec razem zagrali w "Kamiennych tablicach". Żaden mężczyzna dzis nie jest w stanie zastąpić aktorce ukochanego męża.
Pandemia sprawiła, że cały świat zatrzymał się w biegu i dla wielu osób nagły nadmiar wolnego czasu stał się po prostu nie do zniesienia. Laura Łącz początkowo również źle znosiła tę niespodziewaną zmianę w swoim życiu. Odwołano wszystkie koncerty, które zwykle prowadziła lub sama w nich występowała. Branża eventowa przeżywa całkowity zastój.- Oczywiście, jak wszyscy przestałam zarabiać, ale nie lamentowałam z tego powodu, bowiem zawsze byłam osobą zapobiegliwą i oszczędną. Odkładałam na gorsze czasy i teraz, gdy nadeszły, żyję po prostu z oszczędności wierząc, że normalność w końcu jednak wróci- wyznaje aktorka. Najgorszy dla niej był brak zawodowej aktywności oraz izolacja. Jednak i na to aktorka szybko znalazła sposób. Ci, którzy znają ją blisko, wiedzą, że jest osobą wielu zdolności. Niezwykła uroda i talent odziedziczony w genach po rodzicach Halinie Dunajskiej i Marianie Łączu stały się przepustką do wielkiej kariery. Tuż po studiach w warszawskiej PWST Laura Łącz od razu została zauważona i bez większych starań otrzymała aż trzy propozycje do najlepszych stołecznych teatrów, o czym inni absolwenci mogli tylko marzyć. Wybrała bliski sercu Teatr Polski, gdzie pracowali jej rodzice, którzy od najmłodszych lat zabierali ją tam często ze sobą.
W Teatrze Polskim Laura Łącz zagrała wiele wspaniałych ról. Dziś żałuje odejścia z teatru.
Jako dziecko znała tam każdy kąt i czuła się tu jak w rodzinie. Chociaż dziadkowie wróżyli jej inną drogę. –Mieszkaliśmy na Starym Mieście. Kiedy dziadek z babcią odprowadzali mnie do rodziców, do teatru, szliśmy spacerem Traktem Królewskim, mijając piękną kutą bramę uniwersytetu. „Tu będziesz kiedyś studiowała wnusiu”- mówili za każdym razem. Ciągle to miałam w głowie, nawet kiedy już byłam w szkole teatralnej. Później, z okien mojej garderoby w Teatrze Polskim widać było budynki uniwersyteckie, szczególnie gmach filologii polskiej. Pisałam już wtedy wiersze oraz opowiadania i sprawiało mi to ogromną przyjemność. No i w końcu stało się. Któregoś dnia zgłosiłam się na egzaminy i po raz drugi zostałam studentką. Skończyłam polonistykę, pisałam coraz więcej- opowiada aktorka. Miała znakomity debiut, grała w teatrze same wspaniałe, główne role, występowała w filmach, serialach, teatrze telewizji, w radiu. A jednak w pewnym momencie pociągnęła ją estrada, do czego zachęcił ją dużo starszy kolega z teatru,Janusz Zakrzeński, z którym wiele razy występowała.
Miłoscią do estrady zaraził ją znakomity aktor Janusz Zakrzeński.
Potem założyła własną agencję artystyczną organizującą różne imprezy, dużo jeździła po Polsce z monodramami poetycko - muzycznymi i z adaptacjami sztuk teatralnych przez siebie stworzonymi, co powodowało, że nie mogła być do dyspozycji dyrektora teatru codziennie. Przedłużała ten stan, biorąc kolejne urlopy, bowiem zarobki w teatrze były mizerne, a pracując na własny rachunek, zarabiała znakomicie i czuła się niezależna. -Owszem, odniosłam sukces finansowy i kieruję swoją pracą zawodową jak chcę, jestem sobie sterem, żeglarzem, okrętem i dyrektorem. Natomiast w sensie artystycznym poniosłam porażkę- mówiła niedawno, żałując odejścia z teatru.
Prężnie działająca własna agencja zapewniła aktorce niezależność finansową.
Jednak w przeciwieństwie do swoich kolegów aktorów, którzy często czekają na telefon z propozycją, nie musiała przynajmniej martwić się o przyszłość swoją i syna Andrzeja, którego po śmierci męża wychowywała sama. Kiedy Andrzej urodził się, jego sławna mama ograniczyła aktywności zawodowe. To właśnie wtedy zaczęła pisać książeczki dla dzieci, które do dziś cieszą się ogromnym powodzeniem. Niestety, wszystkie dawno już wyprzedano, nie można ich dostać nawet w Internecie.
Gdy została mamą, zaczęła pisać bajki dla dzieci, na których wychowują się kolejne pokolenia. .
Nawet wydawnictwa szkolne zgłaszają się do aktorki po nowe teksty.- Mam pół piwnicy maszynopisów, tylko nie miałam czasu, żeby zająć się ich przygotowaniem do publikacji. Dopiero w czasie pandemii zmobilizowano mnie, żebym się tym zajęła. Wznowiono moje poprzednie bajki, a kilka dni temu wyszła całkiem nowa powieść dla młodzieży „Chłopak z suchą głową”. Cieszę się, że udało się to zrobić przed świętami, bo wiem z doświadczenia, że książka to najwspanialszy prezent pod choinkę - mówi pani Laura. Wznowienia dawnych pozycji i nowa książka dla młodzieży to prawdziwe rarytasy.
" Chłopak z suchą głową", najnowsza książka Laury Łącz już do nabycia pod choinkę!
Laura Łącz sama również założyła wydawnictwo. Świątecznym bestsellerem, zwłaszcza dla seniorów jest pozycja „Co nam zostało z tych lat”, którą na specjalne życzenie można nabyć z autografem aktorki. Choć nie od dziś wiadomo, że na książkach kokosów się nie zbija- dla Laury Łącz najważniejsze jest, że nadal może działać, robić to, co kocha i nie poddawać się marazmowi, o co nietrudno w pandemicznej rzeczywistości.
W swoim wydawnictwie aktorka ma też pozycje dla starszych czytelników. Mogą byc nawet z jej autografem.
Na razie spotkania z czytelnikami nie są możliwe, ale zamówienia można składać na adres mail : agencja@agencjalaura.pl