Wróć

10 maja 2021

Wieńczysław Gliński – Dziś setna rocznica jego urodzin!

Miłośnikom filmu polskiego przypominać go nie trzeba. Był jedną z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie rodzimego kina, i na świecie też dał się poznać. Urodził się w prima aprilis lecz oficjalna data jego urodzin to 10 maj 1921 rok. Dziś mija sto lat!

Uroda hollywoodzkiego amanta, charakterystyczny, intrygujący tembr głosu, a przede wszystkim talent przyniosły mu niezwykłą popularność i liczne nagrody. Kobiety kochały się w nim na zabój, pisały listy, uwodziły...Jednak o jego romansach nie było słychać, choć przyjaźnił się z tymi, którzy w tej dziedzinie mieli wyjątkowe doświadczenie, na przykład z Czesławem Wołłejko czy Andrzejem Łapickim. Lubił się bawić, podróżować, zwiedzać, ale najchętniej w towarzystwie swej pięknej żony Ireny, dziennikarki radiowej, na którą przyjaciele mówili Inka. Kiedy odeszła do innego, został z córką Kasią, najważniejszą kobietą swego życia.

Kto tu kogo uśpił? Z Kasią, najważniejszą kobietą swego życia.

Dziś Katarzyna Glińska- Wasilewska jest również dziennikarką radiową, autorką książki o ojcu "Wieńczysław Gliński. Aktor. Amant. Tata", która bardzo przybliża nam postać niegdyś tak uwielbianego aktora. To właśnie publiczność przyznała mu swoje najważniejsze nagrody: Złotą Maskę i aż cztery Srebrne Maski. Na scenie zadebiutował jeszcze jako dziecko u boku ojca Edwarda Szupelaka-Glińskiego, znanego aktora przedwojennego, w inscenizacji "Jasia i Małgosi" Braci Grimm. I teatr był mu zawsze szczególnie bliski. Gdy wybuchła wojna miał 18 lat. Studiował w podziemnym Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej, a także występował w tajnych przedstawieniach.- W czasie wojny graliśmy nielegalnie "Warszawiankę". Wszyscy, w mundurach podchorążych, jeździliśmy przez miasto od szkoły do szkoły z płaszczami tylko narzuconymi na mundury. Byłem też żołnierzem najpierw w podchorążówce, potem w AK. W czasie Powstania walczyłem na Ochocie, choć nie mieliśmy prawie broni i szybko nasz oddział szybko zlikwidowano. Potem byłem w obozach - wspominał aktor. Był więźniem obozu koncentracyjnego na Majdanku, a następnie w Sachsenhausen.

Jako Kapitan Zadra w "Kanale". Wykorzystał tu swoje doświadczenia wojenne( zdj.archiwum domowe)

-Ze Sławkiem poznaliśmy się jesienią 1945 roku. Zaangażował nas dyr. Arnold Szyfman do odbudowującego się Państwowego Teatru Polskiego. Sławek przyjechał z Łodzi. Grał tam w Teatrze Syrena. Spotkaliśmy się na pierwszej czytanej próbie "Lilii Wenedy" Juliusza Słowackiego, którą wybrał na inaugurację Teatru Polskiego dyr. Arnold Szyfman. Powierzono nam niewielką rolę Lechona, którą mieliśmy grać na zmianę. Sławek zamieszkał wraz rodzicami w Domu Aktora na Pradze, przy ul. Wileńskiej 13. W domu na Wileńskiej mieszkała większość zaangażowanych przez dyr. Arnolda Szyfmana aktorów. W Teatrze Polskim kariera Sławka potoczyła się gładko. Grał mnóstwo ról, które ugruntowały jego pozycję, przyniosły znakomite recenzje, uznanie publiczności i sympatię. - wspominał Witold Sadowy. - Najbardziej lubię grać w teatrze. Bezpośredni kontakt z widzem jest dla aktora najważniejszy. Natomiast film i telewizja dają możliwość uwiecznienia roli. To jest bardzo ważne, bo to po nas pozostaje – mówił Wieńczysław Gliński. I rzeczywiście, w filmie, który zainteresował się nim dość późno, pozostawił po sobie wiele pamiętnych ról.

Tytułowa rola w "Sprawie pilota Maresza" przyniosła mu ogromną popularność. Tu z Lidią Wysocką(zdj. archiwum domowe)

Gdy już pokazał się na ekranie to od razu w tytułowej roli w filmie sensacyjnym Leonarda Buczkowskiego "Sprawa pilota Maresza", który zdobył pierwszą Złotą Kaczkę, najstarszą polską nagrodę filmową przyznawaną przez miesięcznik „Film”. Później miłośnicy kina mogli go oglądać w "Kanale" Andrzeja Wajdy, "Orle" Leonarda Buczkowskiego, "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" Janusza Majewskiego czy "Lekarstwie na miłość" Jana Batorego, „Jak być kochaną " Wojciecha Hasa i wielu, wielu innych. -Na „Sprawie pilota Maresza” byłam jedenaście razy! Za każdym razem w kinie Orzeł w Milanówku! Uczyłam się wtedy w gimnazjum u sióstr szarych Urszulanek w Milanówku, a nie było wówczas na ekranach wielu polskich filmów. W realu spotkaliśmy się niedługi czas potem na zdjęciach próbnych do filmu „Zemsta”, mityczny aktor pan Wieńczysław Gliński, którego tak podziwiałam, i ja. Miałam 16 lat, bo wzięli mnie do filmu prosto ze szkoły, jako naturszczyka, a on – dwa razy tyle. Od razu powiedział, że mam mówić do niego na ty. Wtedy to było niebywałe! Nie tak jak dziś, gdy z angielskiego prawie każdy do każdego się tak zwraca. Pamiętam, że dla mnie to była bariera trudna do przeskoczenia- wspominała Beata Tyszkiewicz w książce Katarzyny Wasilewskiej . Z Tyszkiewicz spotkali się jeszcze na planie filmu „Marysia i Napoleon”, gdzie Wieńczysław Gliński grał brata słynnej Marii Walewskiej,Pawła Łączyńskiego..

Z Beatą Tyszkiewicz w filmie "Marysia i Napoleon( zdj. archiwum domowe.)

Ważnym filmem okazał się „Kanał”, pierwszy polski obraz fabularny, który zdobył prestiżową międzynarodową nagrodę – Srebrną Palmę na Festiwalu w Cannes. Jako pierwszy z polskich filmów rywalizował też o Oscara w 1958 roku. Wyświetlany był w 50 krajach. W polskich kinach obejrzało go wtedy prawie 5 milionów widzów. Przez z górą pół wieku pozostanie najbardziej sugestywnym obrazem na temat najtragiczniejszych 63 dni w dziejach Warszawy. Wieńczysław Gliński wcielił się w porucznika "Zadrę".- Moje doświadczenia wojenne były pewnego rodzaju ułatwieniem przy graniu w filmie "Kanał". Nie musiałem uciekać się do wyobraźni, żeby odnaleźć się w specyficznej, powstańczej rzeczywistości- wspominał. W 1964 roku na międzynarodowym festiwalu filmowym w Karlowych Warach za rolę w filmie " Echo", wyreżyserowanym przez braci Różewiczów, Gliński otrzymał nagrodę za najlepszą rolę męską. Także film „Jak być kochaną”odniósł wielki sukces.

> Film "Jak być kochaną odniósł wielki sukces w kraju i na świecie"

Z Barbarą Krafftówną odbierają Złotą Maskę. Lubili ze sobą pracować. (zdj. arch. domowe)

W kraju nagrodzony Złotą Kaczką, triumfuje także na świecie, uhonorowany wielką nagrodą – Złotymi Wrotami na festiwalu w San Francisco. Jest również pokazywany na festiwalu w Cannes. Katarzyna Wasilewska podkreśla, że jej ojciec nie grał w życiu prywatnym. - Gdy tata wychodził z teatru albo schodził z planu filmowego, natychmiast stawał się sobą i nie znosił grania w życiu prywatnym. To, że natychmiast potrafił stać się - jak to mówił - normalnym, skromnym człowiekiem, poczytywał sobie za zaletę.- mówiła. Ale i w tej skromności był po prostu gwiazdorem. Kiedy spóźnił się na samolot, a spóźniał się wszędzie i często-oczywiście załoga czekała na niego. Katarzyna Wasilewska wspomina, że w domu bywał rzadko. - Życie aktora, bardzo wówczas znanego, polegało na tym, że od 10 do 14 była próba w teatrze, po teatrze było radio, a później telewizja, jak już powstała, wieczorem przedstawienia, po przedstawieniach często kabaret, a następnie życie towarzyskie. Rolę ojca pełnił w tak zwanym międzyczasie Do tergo stopnia, że kiedyś spytał, w której jestem klasie. Ale jednocześnie dbał o mój rozwój i zachęcał do czytania książek. Wieńczysław Gliński występował w licznych przedstawieniach Teatru Telewizji, w kabaretach i na estradzie, ale był też aktorem Teatru Polskiego Radia, stworzył w nim ponad 1300 ról za co odebrał nagrodę Honorowego Wielkiego Splendora. Honorowy Wielki Splendor jest przyznawany za całokształt dorobku twórczego w dziedzinie reżyserii, pisarstwa radiowego, kompozycji muzycznej lub jako wyraz uznania dla aktora-seniora o wielkim artystycznym dorobku radiowym. -Przyznam się, że nie przepadam za nagrodami i odznaczeniami pośmiertnymi i dlatego tak bardzo się cieszę, że jurorzy się pospieszyli i zdążyli. Za to im gorąco dziękuję!-wyznał z właściwym sobie poczuciem humoru.

> Odbió nagrody Złoty Splendor. Z prawej córka Katarzyna ( zdj. arch. domowe)

> Odbiór Złotego Splendoru, z prawej córka Katarzyna Wasilewska ( zdj.arch.domowe) W 2008 roku aktor po raz ostatni pojawił się na ekranach: w serialu "Glina" w reżyserii Władysława Pasikowskiego i kinowym w filmie fabularnym "Jeszcze nie wieczór" w reżyserii Jacka Bławuta, w którym zagrał samego siebie. -Idąc przez życie dociekliwie spoglądałem na spotykanych ludzi, starałem się dostrzegać nie tylko ich przywary, ale i strony ciekawe, piękne, dobre, zabawne. Z zawodu, zamiłowania i natury jestem aktorem, a więc człowiekiem, którego funkcja polega na nieustannym wyłażeniu z własnej skóry i pakowaniu się w skórę osobowości stworzonej przez autora -wyznał. Nie chciał, by jedynaczka poszła w jego ślady, dlatego wysłał ją na studia do Paryża.

> Całe życie lubił podróżować. Często odwiedzał córkę gdy mieszkała w Paryżu.( zdj. archiwum domowe)

Gdy wyjechała czuł się nieco samotny. Czasem Tata wpada do mnie do Paryża, gdy pracuję tam w Instytucie Polskim przez kilka lat, promując polską kulturę. Wtedy, nie skąpiąc pełnych zachwytu ochów i achów, każe oprowadzać się po wszystkich znanych sobie uliczkach i placach Dzielnicy Łacińskiej, Saint-Germain-des-Prés i Le Marais. Wspomina nieistniejące już kabarety, pamięta, gdzie został pochowany król Jan Kazimierz i, popijając czerwone wino, sprawdza, czy nikt z nas przypadkiem nie zapomniał, jak naprawdę nazywał się mieszkający opodal Apollinaire... Ale na co dzień, w Warszawie, nie ma zbyt wiele do roboty. Tu panuje cisza, dla aktora dotkliwa szczególnie.- czytamy w książce pani Katarzyny. Drugie małżeństwo z Marylą nie układało mu się, nie pasowali do siebie, ale zajmował się nią aż do śmierci. Z pierwszą żoną, która również szybko owdowiała, odbudowali przyjacielskie relacje, znów spotykali się całą rodziną, zwłaszcza w święta.

Z żoną Inką w Wenecji kiedy jeszcze byli małżeństwem. Później pozostała przyjaźń.

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu