Wróć

8 września 2021

Monika Jarosińska- Nie mogła doczekać się tego przyjazdu!

Po roku nieobecności wreszcie przyleciała do Polski stęskniona za krajem i przyjaciółmi. W tym czasie załatwiła mnóstwo spraw, odwiedziła Wrocław, Polanicę i Lewin Kłodzki, gdzie na I Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Violetty Villas O Kryształowy Mikrofon Gminy Lewin Kłodzki zmierzyła się z repertuarem słynnej Divy.

Lewin i fani nie zapomnieli o gwieździe, która rozsławiła ich miejscowość na cały świat. Dzięki gminie i zaangażowaniu fanów, zrealizowano szereg inicjatyw upamiętniających tę niezwykłą piosenkarkę: Powstała Izba pamięci, tablica pamiątkowa, festiwal, zbierane są fundusze na pomnik. - To się Jej po prostu należy – powiedziała naszemu portalowi pani Joanna Klimek-Szymanowicz, wójt Lewina. Nie piastowała tej funkcji za życia piosenkarki, nie ocenia działań poprzedników. Sama zetknęła się z Violettą, gdy była jeszcze w podstawówce. I jak każdy, kto miał okazję poznać Divę z bliska, była pod jej wielkim wrażeniem. Podziwiała ją również Monika Jarosińska, która zgodziła się wykonać na festiwalu jeden z jej utworów. - Zmierzyć się z jej repertuarem to ogromne wyzwanie, ale mam nadzieję, że podołam. Na pewno obiecuję dać z siebie wszystko. Mam zupełnie inną barwę i skalę głosu, ale wybiorę taką piosenkę, która będzie najbliższa moim warunkom wokalnym. Prawdopodobnie będą to „Oczy czarne”- mówiła przed festiwalem.

Monika Jarosińska z panią wójt Lewina, Joanną Klimek-Szymanowicz

Rzeczywiście, zaśpiewała właśnie ten utwór i podołała znakomicie. Zachwyciła publiczność, która gorąco ją przyjęła. Aktorka specjalnie na tę okoliczność przyleciała do kraju, rezygnując z intratnej propozycji dla amerykańskiej wytwórni, którą w tym samym czasie otrzymała na Malcie, gdzie od kilku lat mieszka. - Podobno taką propozycję dostaje się raz, ale nie mogłam inaczej. Obiecałam, że zaśpiewam i nie mogłam nikogo zawieść - wyjawiła aktorka. Ale niczego nie żałuję! Było fantastycznie! Już nie mogłam się doczekać, kiedy przylecę do kraju, nie byłam tu od roku!- dodała. Kilka lat temu zgodnie zdecydowała z mężem, Robertem Korzeniewskim, muzykiem i producentem muzycznym, że osiedlą się na Malcie.

W gościnnych progach Hotelu Polanica Resort & SPA...

Od dawna oboje marzyli o tym, by zamieszkać gdzieś na południu Europy. Myśleli o Ibizie lub Gran Canarii, gdzie często pracowali w klubach muzycznych, ale te wyspy po zakończeniu sezonu turystycznego zamierają. Przypadek sprawił, że Robert właśnie na Malcie otrzymał wiele interesujących propozycji zawodowych, a wyspa ta tętni życiem przez cały rok. Muzyk tak zachwycił się tym nowym miejscem, że nie chciał już wracać do kraju. Nie zamierzał jednak w czymkolwiek ograniczać swej żony, której kariera nabierała właśnie rozpędu w Polsce. Rozumiał, że będzie musiała żyć „w rozkroku” kursując między dwoma państwami. Ustalili wspólnie, że nie będą sprzedawali warszawskiego mieszkania i aktorka będzie tu przylatywała tak często i na tak długo, jak będzie tego wymagała sytuacja.

Przed koncertem w Lewinie udało się pozwiedzać piękną Polanicę.

Monice to odpowiadało , choć na dłuższą metę było dość męczące. W kraju intensywnie pracowała - na planie serialu „Dziewczyny ze Lwowa” czy w projektach muzycznych, a na Malcie odpoczywała czując się jak na wiecznych wakacjach. Pobyt na spokojnej wyspie, gdzie wszystko dzieje się dużo wolniej, jest dla niej odskocznią od zawodowej pogoni i wymagań, jakie stawia polski show-biznes. Aktorka docenia też cudne warunki pogodowe Malty, gdzie słońce świeci praktycznie przez cały rok.- Żyje się tu bez pospiechu , załatwiając sprawy „w przyszłym tygodniu” lub „przy okazji”- opowiada. Przed epidemią Monika Jarosińska właściwie częściej przebywała w Polsce niż na Malcie. I coraz dłużej tu zostawała. Wymagały tego zajęcia zawodowe. Robert Korzeniowski bardzo tęsknił za żoną, lecz nie zgłaszał pretensji, trzymając się ustaleń, które wcześniej razem poczynili.

Publiczność Lewina przyjęła piosenkarkę bardzo serdecznie .

Ale epidemia koronawirusa, dużo zmieniła. Świat zatrzymał się, ludzie przestali podróżować. Monika niemal ostatnim lotem zdążyła wrócić do męża. Początkowo martwili się finansami, bo choć na Malcie nie było tak dużo zachorowań na Covid 19, jak na świecie, to jednak tu życie kulturalne również zamarło i oboje nie mieli pracy. Musieli nie tylko utrzymać się na wyspie, ale też ponosić koszty związane z utrzymaniem warszawskiego mieszkania. Nie narzekali jednak. Lekarstwem na smutki były „Domówki z Moniką” , które tym różniły się od innych, że aktorka śpiewała „ na żywo „. I dlatego miały sporą publiczność. To zainspirowało ich do otworzenia kanału „Malta4ever „ poświęconego tej pięknej wyspie. Robert produkuje filmiki przedstawiające życie na Malcie, ciekawych ludzi, artystyczne projekty. Kanał rozwija się i wiele wskazuje na to, że będzie na siebie zarabiał. Przy tej okazji aktorka otrzymała na Malcie propozycje filmowe. Wspólna praca, przebywanie ze sobą 24 godziny na dobę, domowe posiłki celebrowane na tarasie , wypady na spacery z psami –uzmysłowiły muzykowi jak bardzo tęsknił za takim zwyczajnym życiem , z codzienną obecnością Moniki przy swoim boku. Tak jak to było dawniej. Uznał, że skoro żona może spełniać się w filmie przyjmując propozycje na miejscu – nie ma powodu , by znów wyjeżdżała. Ale ona tęskniła za krajem, za swoim mieszkaniem w stolicy i przyjaciółmi i już odliczała dni do powrotu. Tym bardziej była szczęśliwa, że tym razem małżonek zdecydował się przylecieć razem z nią. - Dwa tygodnie zleciały jak z bicza trzasł. Tyle się przez ten czas działo, spotkałam się z przyjaciółmi, poznałam mnóstwo fantastycznych ludzi. W Polsce jestem zawsze taka szczęśliwa- wyznała. Teraz planuje przyjazd do kraju już w październiku.

W hotelu Arche Wrocław Airport mimo zmęczenia podróżą, długo w noc cieszyła się spotkaniem z przyjaciółmi.

A rano zachwycona kuchnią hotelu, zrobiłą sobie zdjęcie z jej szefem.

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu