Mówi się, że po siedmiu latach małżeństwa zaczynają się kryzysy i rozwody, ale Magda i Mateusz, którzy niedawno właśnie taką rocznicę świętowali wydają się być spokojni o swój związek.- Po pierwsze, jesteśmy razem już dziewięć lat,a po drugie wszystkie możliwe zawirowania przeszliśmy na początku, kiedy się docieraliśmy. Zresztą nadal jesteśmy raczej taką włoską rodziną, co to wszelkie pretensje i żale sygnalizuje sobie na bieżąco. Przez chwilę jest może trochę głośno, ale zaraz się pięknie godzimy i jest spokój...do następnego razu- śmieje się pamiętna Wioletka z ukochanego przez widzów „Rancza”.
Rola w "Ranczu" przyniosła Magdzie ogromną sympatię widzów i popularność.
I całkiem serio dodaje, że ta metoda jest o wiele lepsza niż brak komunikacji i gromadzenie w sobie złych emocji. Mateusz dodaje, że nie tylko umocniło się ich uczucie, ale też, gdy pojawiły się na świecie dzieci Piotruś i Natalka, musieli zdać egzamin z cierpliwości, a przede wszystkim logistyki, bo oboje aktywnie pracują i to nie tylko w Warszawie, gdzie mieszkają, ale też na etacie w Teatrze Nowym w Zabrzu. I tylko za to, wystawiliby sobie całkiem dobrą notę. - Oboje z Mateuszem mamy bardzo dobry czas, sporo gramy i cieszymy się z tego bardzo. Ale ostatnie dwa lata to było dla mnie istne szaleństwo. W domu byłam gościem. Nie tylko jeździłam z różnymi spektaklami po Polsce, ale też zagrałam w filmie "Prorok" oraz serialu "Sexify" na Netfliksie. Wcieliłam się też w rolę Marii Konopnickiej w fabularyzowanym dokumencie pt. "Buntowniczka nie z wyboru". Podziwiam mojego męża, że pod moją nieobecność tak doskonale radził sobie z dziećmi, tym bardziej, że on też kursował między Warszawą a Zabrzem, przygotowywał się do swoich premier teatralnych, grał w serialach, m. in. w „M jak miłość”. Oczywiście to wszystko było możliwe również dzięki pomocy naszych rodziców. W ogólnym rozrachunku cieszę się, że radzimy sobie z rodzicielstwem i nie musimy rezygnować z zawodu. Naprawdę nieźle nam to wychodzi- opowiada aktorka. Małżonkowie zdają sobie sprawę, że związek, zwłaszcza taki, w którym nie ma zbyt wiele czasu dla siebie- trzeba szczególnie pielęgnować i być uważnym na swoje potrzeby.
Wiedzą jak pielęgnować swoje uczucie, dlatego ich związek jest wciąż gorący jak wtedy, gdy sie poznali.
Mimo, że lubią ze sobą przebywać, dla dobra związku postanowili restrykcyjnie pilnować, by każde z nich miało swoje własne, niezależne terytorium, które druga osoba musi uszanować! Że oboje będą mieli odrębne zajęcia, o które druga strona nie będzie rościła pretensji. – Mamy to szczęście z Mateuszem, że możemy razem realizować wspólne pasje. Tą największą jest teatr. W teatrze poznaliśmy się i tam zrodziła się nasza miłość. Rozumiemy bardziej niż ktokolwiek z zewnątrz nasze sukcesy, ale też emocje i zmęczenie charakterystyczne dla naszego zawodu. Musimy więc czasem spotkać się z innymi ludźmi, którzy żyją trochę w innym świecie niż nasz.
Magda Waligórska- Lisiecka im dojrzalsza, tym piękniejsza. Tu z Olgą Świechowicz, właścicielką marki Nina Basco podczas prezentacji jej wiosennnej kolekcji.
Spotkanie z koleżankami na gruncie prywatnym odpręża i inspiruje. W butkiku Nina Basco w stołecznej "Promenadzie" z Niną terentiew, Joanną Kurowską, Olgą Bonczyk i Majką Jeżowską.
Mateusz uwielbia piłkę nożną, ma swoje przyjaźnie, nie tylko razem regularnie ogląda z kolegami futbol w telewizji , ale też sam trenuje i często rozgrywają mecze– wyznaje Magda podkreślając, że ona także ma swój świat i przyjaciółki,z którymi stara się czasem spotkać, chodzić do kosmetyczki, wziąć udział w jakimś pokazie mody czy udzielać się charytatywnie. - To nie zdarza się często, ale pozwala przewietrzyć głowę i za sobą zatęsknić- twierdzi aktorka. Magda Waligórska nie może się nachwalić męża, który choć sporo od niej młodszy, okazał się pod każdym względem odpowiedzialny i dojrzały w małżeństwie. - Kiedy się pobraliśmy wydawało mi się, że nie ma zdolności do tzw. męskich prac , a okazał się prawdziwą „złotą rączką”. Czego nie umiał, nauczył się z książek i dziś potrafi wszystko, nawet wyremontować dom. Pięknie zagospodarował nasz ogród, w którym przebywamy od wczesnej wiosny do późnej jesieni jak w dodatkowym pokoju, dlatego nawet nie myśleliśmy o zmianie mieszkania na większe. No chyba, żeby rodzina jeszcze się powiększyła – mówi Magda tajemniczo.
Na niedawnej premierze "Rodzinnego piekiełka" w sukni projektantki Doroty Goldpoint Magda Waligórska oczarowała publiczność.
I była rozchwytywana przez dziennikarzy....
Okazuje się, że temat ten powraca w rozmowach tej aktorskiej pary. - Kiedy urodził się Piotruś i Mateusz przeciął mu pępowinę, powiedział, że drugi raz tego nie przeżyje. Ale przeżył i nieraz rozmawialiśmy o trzecim dziecku. Mateusz jest z bardzo dużej rodziny, ja jestem jedynaczką i widzę, że ten pierwszy model jest lepszy. Na rozmowach się skończyło, ale ostatnio gram w spektaklu „Rodzinne piekiełko” żonę, która marzy o kolejnym dziecku, dużo o tym rozmawia z mężem. I na fali tych rozmów w spektaklu, w domu też wróciły na ten temat dywagacje. Ponieważ ostatnio postanowiłam nieco zwolnić tempo, kto wie, czy nie zdecydujemy się na kolejne zmiany- uśmiecha się promiennie aktorka. Macierzyństwo wypełnia ją szczęściem, choć jak to z małymi dziećmi bywa, troski też nie brakuje.Zwłaszcza kiedy dzieciaki chorują. Piotruś jest spokojny, refleksyjny, mówi, ze będzie pisarzem. Ale Natalka to mały diabełek, którego trudno utrzymać w miejscu. Typowa artystka, której zawsze coś w duszy gra i pędzi za tą melodią Dała rodzicom nieźle popalić, chociaż ostatnio nieco się uspokoiła. Na pokazie Doroty Goldpoint wystąpiła w roli modelki i zachowywała się bardzo profesjonalnie. Wygladała pięknie, a mama była z niej bardzo dumna.
Na pokazie Doroty Goldpoint małą modelkę wspierał starszy brat Piotruś. Na zdjęciu obok- Dr Barbara Jerschina.