Wróć

9 grudnia 2022

Jan Nowicki- Byłem mistrzem ucieczek...

Kiedyś okrzyknięto go najprzystojniejszym mężczyzną Środkowej Europy. Kobiety lgnęły do niego, a on szybko ulegał ich czarowi. Ale wierny był tylko jednej kobiecie- sztuce. "To zaborcza kochanka i z nikim nie lubi się dzielić "- mawiał.

Kobiet miał wiele, ale z żadną nie był w tak długim związku jak z Martą Meszaros, węgierską reżyserką. Spędzili ze sobą ponad 20 lat. Było słońce i deszcz, i burze z piorunami. Powroty i rozstania, ale nikt nie wierzył, że rozejdą się kiedyś na dobre. - Marta wie, że ją kocham i jest mi potrzebna. Jestem z nią szczęśliwy, a sądzę, że będzie nam jeszcze lepiej, bo moje nogi są na tyle słabe, iż odchodzenie w tym wieku, jest zupełnie bez sensu. Może się przecież zdarzyć, że już nie znajdę siły, by do niej wrócić. Kiedyś byłem mistrzem ucieczek. Uciekałem, wracałem, a teraz wiem, że gdyby zabrakło Marty, to przepadnę - przekonywał.

Wiecznie chłopięcym urokiem chłopca potrafił zaczarować każdą kobietę.

Ale ostatecznie to nie on uciekł. Marta Meszaros poczuła się zmęczona ciągłym zabieganiem o jego uczucia. Kiedy przestał grać w jej filmach, nastała między nimi uczuciowa pustka. - To był bardzo zdolny i oryginalny człowiek. W rozmowie dość cyniczny, pozer, kabotyn. To mi się nawet podobało, gdy byliśmy młodzi. Świetnie nam się pracowało przy filmach. Janek jest ostry, krytyczny, ma bardzo dobre pomysły. Jest świetnym aktorem. Więc póki jeździliśmy po świecie, póki kręciliśmy filmy, robiliśmy teatr, było znakomicie. W sztuce jest szczery. Ale prywatnie nie. Kiedy okazało się, że trzeba żyć zwykłym, banalnym życiem, porozmawiać o codziennych sprawach, on nie umiał. Próbowałam z nim rozmawiać o tym, że coś jest nie tak. W końcu spakowałam walizki. I wyszłam z mieszkania z ulgą- wyznała reżyserka.

Z Martą Meszaros rozstali się po 20 latach.

Czy żałował, że tak niewiele zrobił, by uratować ten związek ? Tak naprawdę Jan Nowicki był wierny tylko jednej kobiecie – Sztuce. – To zaborcza kochanka i z nikim nie lubi się dzielić. Rodzina zaś to kawał pracy, miłości i oddania. Jak mogłem być dobrym ojcem, skoro nakręciłem ponad dwieście filmów, i w samym tylko MDM-ie przy Placu Konstytucji w Warszawie mieszkałem prawie trzy lata? - mówił. Od kobiety, z którą się wiązał, żądał, by dała mu całkowitą wolność. Dlatego rozpadły się jego związki z Barbarą Sobottą, matką Łukasza i Ireną Paszyn, matką Sajany.

Barbara Sobotta ( z lewej), mistrzyni Polski w lekkoatletyce- wychowała syna samotnie.

Jan Nowicki nawet po narodzinach syna nie był w stanie się ustatkować, tym bardziej,że jego kariera nabierała właśnie rozpędu. - Mężczyzna, który ma dużo kobiet, to nie amant, nie samiec, to jakieś nieszczęście. W gruncie rzeczy nie miałem żadnej do końca, bo żadnej nie zaufałem. Nie byłem dobrym kochankiem, bo albo robiłem to dla własnej przyjemności, albo z …litości. Kochałem wszystko, co mi w ręce wpadło. Gdzieś pędziłem, coś mnie gnało. Spotkać kobietę! To było jak oddychanie, sama radość istnienia - wyznał szczerze. Marta Meszaros była bez wątpienia kobietą, przy której warto było się zatrzymać. Cenił jej mądrość i niezwykłe poczucie humoru. Nie próbowała go zmieniać ani zniewalać. - Byliśmy wolnymi ludźmi. Każde z nas miało swoje pieniądze, swoje życie. Nigdy nie pytałam, co on robi, on mnie nigdy nie pytał, co ja robię. Tę wolność trzeba w człowieku szanować. Często wyjeżdżałam. Jeżeli żyję z aktorem, który codziennie gra inną rolę, pali, pije, wciela się w szaleńców, mam świadomość, że żyję z wariatem. Poza tym ja w Budapeszcie, on w Krakowie – każdy ma swoje życie. To było podniecające, fajne. Rozumiałam, że inne kobiety mogą go pociągać fizycznie - wspominała.

Córkę Sajanę, która mieszka w Niemczech,aktor ku zaskoczeniu wielu ludzi, pokazał światu całkiem niedawno.

Ale w końcu dla niego przeprowadziła się do Krakowa, choć mogła zostać w Paryżu, gdzie długo mieszkała. Nauczyła się polskiego. Dla niej to była miłość od pierwszego wejrzenia. - Wybrałam go do filmu. To pan Andrzej Wajda mi go zaproponował. Pamiętam, koleżanka urządziła kolację i zaprosiła nas oboje. Weszłam do pokoju, na kanapie jakiś mężczyzna przed telewizorem oglądał mecz. Bardzo interesujący. Nie bardzo potrafił sobie wyobrazić, że kobieta może być dobrym reżyserem. Ale w końcu pojechał do Budapesztu, zagrał, napił się wina. Coś między nami się działo, ale wtedy nie myśleliśmy, że zostaniemy długo ze sobą. Zawsze rozstawaliśmy się pewni, że już więcej się nie spotkamy. Jednak w końcu ja przyjeżdżałam do Krakowa albo on do Budapesztu i robiliśmy filmy. Te wyjazdy coraz bardziej łączyły mnie z Polską. I na pewno wcześniej byśmy się rozstali, gdyby nie Polska. Strasznie mi było ją zostawić. Wrosłam w Kraków, miałam tam przyjaciół - wyznała Marta Meszaros już po rozstaniu.

Łukasz Nowicki z pierwszą żoną Haliną Młynkową, która jak wszyscy, nie może pogodzić się z nagłą śmiercią byłego teścia.

Bo życia łatwego z Janem Nowickim nie miała. Odchodził, miewał romanse, a ona robiła dobra minę do złej gry. – Nie jestem o Janka zazdrosna. On musi się podobać kobietom. Nawet jeśli mnie zdradzał, to i tak mnie kocha – przekonywała tych, którzy dziwili się, że znosi te wszystkie jego "wybryki”. Rozumiała, że nie założy z nim prawdziwej rodziny. - Nigdy nie chciałam być żoną. Taka kobieta jak ja, która jest samodzielna, żyje w swoim świecie, wychodzi za mąż albo dlatego, że komuś bardzo ufa i może z nim iść na co dzień, na starość, na wszystko. Albo jeśli jest młoda, to rodzi dzieci i robi rodzinę. A z Jankiem nie szło ani jedno, ani drugie - wyznała.

Meszaros wiedziała,że Jan podoba się kobietom i nie jest jej wierny, ale najważniejsze dla niej było,że wracał do niej.

Z czasem przyszła nadzieja, że to wszystko się zmieni. Kiedy Jan Nowicki podupadł na zdrowiu, przekonał się, jak bardzo potrzebny jest ten drugi, bliski człowiek, na którym można polegać. Na niej mógł polegać zawsze. – Miałem niedawno krwotok i usłyszałem, że mogę mieć raka. Trzy dni żyłem z tą świadomością. Rak należy mi się jak mało komu: 40 lat palę papierosy, piję wódkę, romansuję i kompletnie nie dbam o zdrowie. Wszystko robiłem do końca, do upadu, ile się da. Tym razem tylko coś we mnie pękło - wyznał wtedy przestraszony. Marta Meszaros nie zostawiła go samego. Przyjechała z Budapesztu i nie pozwoliła mu się „rozsypać” . Troskliwie się nim opiekowała, aż wyzdrowiał. I choć zamieszkali razem na dłużej, związku nie udało się uratować. - Cóż, ja myślę, że on nie potrafi kochać ludzi. Chociaż chce. Nie potrafi stworzyć ciepłych relacji ze swoim otoczeniem- wyznała reżyserka. Oczywiście, ja też nie jestem łatwym człowiekiem, ale naprawdę bardzo się starałam. Bo bardzo Polskę kochałam. Kochałam tam być - wyznała.

Jan Nowicki zagrał dziesiątki genialnych ról w teatrze, ale kochał film, który przyniósł mu popularność. Tu w serialu "Magda M" z Magdą Zawadzką i Pawłem Małaszyńskim.

Dziś mieszka w Budapeszcie, a Jan Nowicki po rozwodzie z Małgorzatą Potocką, ożenił się po raz drugi i zamieszkał w Krzewencie koło Kowala na Kujawach.. Nowickiego i Małgorzatę Potocką połączył przed laty gorący romans, przez który rozpadł się poważny związek tancerki z piosenkarzem Wojciechem Gąssowskim. Jednak dla tego zauroczenia Jan Nowicki nie był wtedy gotowy zrezygnować ze swojej wolności. Oboje robili kariery i nie mieli czasu, żeby pielęgnować tę relację. Małgorzata podróżowała po całym świecie ze swoją grupą baletową „Sabat”, a Jan kręcił film za filmem. – Do tego jeszcze był wtedy największym podrywaczem, jakiego znałam! Miał w sobie taki szczególny magnetyzm, który niesamowicie działał na kobiety – wspominała artystka. Mimo że ich młodzieńczy związek rozpadł się, nigdy nie stracili ze sobą kontaktu i nie wykasowali swoich numerów telefonów.

Dla Małgorzatay Potockiej aktor po raz pierwszy w życiu zrezygnował z kawalerskiego stanu. Muniek Staszczyk, przyjaciel pary był jednym z niewielu gości na ich weselu.

Być może dlatego, że Małgorzata, jak sama przyznaje, miała wtedy również spory temperament i nie rozpamiętywała długo doznanego zawodu. Po latach ich drogi znowu się zeszły. – Zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała „włącz telewizor, bo gra twój ukochany Nowicki”.To był "Wielki Szu", w którym równiez wystąpiłam ze swoim baletem. Wróciły wspomnienia i nagle postanowiłam zadzwonić do Jana. Nie odebrał, więc napisałam mu smsa: „Przypomniałam sobie, jak bardzo się kiedyś kochaliśmy”. Następnego dnia zadzwonił do mnie i spytał, czy nie moglibyśmy się spotkać. Był w Warszawie, mówił, że źle się czuje samotny w hotelu. Poprosił,żebym przyjechała więc zrobiłam to. Wszystko potoczyło się szybko, jakby czas cofnął się o 30 lat zwierzała się Małgorzata, wyznając przy tym, że decyzja o ślubie to był pomysł Jana. – Jan powtarza, że jedną z największych zalet naszego związku jest to, że spotkaliśmy się „na końcu życia”. Od kiedy pamiętam używa tego zwrotu. Uważa, że człowiek rodzi się po to, żeby umrzeć. Ciągle wałkuje temat śmierci. W tym względzie akurat różnimy się, bo ja nie jestem na żadnym końcu. Ciągle znajduję się na początku i urodziłam się po to, żeby nigdy nie umrzeć – mówiła ze śmiechem Małgorzata, ale w istocie nie było to dla niej zabawne.

Róznili się,ale dopóki szli na kompromisy,ich zwiazek kwitł.

Kolorowa, energetyczna, wciąż głodna życia artystka nie dawała się wciągać w dyskusje o przemijaniu. Te akurat zawsze ją męczyły. Ale podkreślała, że Jan Nowicki to fascynujący mężczyzna, przy którym nie sposób się nudzić i który stanowi dla kobiety ciągłe wyzwanie, a przebywanie z nim wzbogaca jej życie o całą paletę barw. - Późna miłość dwojga dojrzałych ludzi wymaga kompromisów. Jestem w stanie w wielu sprawach ustąpić Jaśkowi, ale w 90% przypadków udaje mi się przekonać jego. Nie zawsze od razu, ale najczęściej z czasem stawiam na swoim. Kobieca mądrość jest niezbędna, kiedy ma się do czynienia z zatwardziałym kawalerem. Decyzja o małżeństwie to przecież wielka rewolucja w życiu Jana i on sam jest w szoku! - mówiła. Jan Nowicki dla żony starał się lepiej wyglądać, dbał o siebie. Ku radości widzów, zdecydował się wystapić w wyreżyserowanym przez nią spektaklu " Powrót Wielkiego Szu". Sztuka cieszyła się wielkim powodzeniem.

Razem na scenie Teatru Sabat oczarowali publiczność.

Aktor po raz pierwszy miał pełną szafę garniturów, koszul i smokingów. Po raz pierwszy też… zaczął namiętnie telefonować. - Moja praca wymaga częstej obecności w teatrze i dzięki telefonom ciągle jesteśmy w kontakcie. Jan mówi, że w całym życiu tyle się nie nadzwonił. Jestem mu również wdzięczna,że zamieszkał ze mną w Warszawie, mimo, że jej nie lubi. Jego ukochanym miastem jest przecież Kraków. To tam ma przyjaciół i wszystkie drzwi stoją przed nim otworem, a w stolicy nie do końca czuje się u siebie. Potrafi też wzruszyć mnie romantyczną kolacją, ale i całkiem drobnymi sprawami. Na przykład dzisiaj rano odśnieżył mi samochód. Najważniejsze jednak, że zaakceptował moje małe ZOO. Od zawsze kocham zwierzęta i nie potrafiłabym mieszkać bez moich psów i papug. Jan rozumie to, chociaż sam nigdy nie miał zwierząt. Może nie bierze piesków na ręce tak jak ja, ale opiekuje się nimi, kiedy nie ma mnie w domu - chwaliła męża Małgorzata Potocka.

Połączyła ich wielka namiętność.

Jednak różnice charakterów i podejścia do wielu spraw, szybko dały się zauważyć. On męczył się w Warszawie, ona na jego ukochanej wsi. Co prawda wspólne podróże, festiwale, a nawet przedsięwzięcia w Teatrze Sabat scalały ich związek, na co dzień w zasadzie nie mieszkali razem. Nie wpływało to dobrze na małżeństwo, więc ich drogi powoli zaczęły się rozchodzić. Jan Nowicki dawał do zrozumienia, że scena go męczy, potrzebował spokoju, rozsmakował się w pisaniu książek. Coraz rzadziej pojawiał się w "Sabacie", wyjeżdżał na spotkania autorskie. Nie ukrywał, że potrzebuje pomocnej żony, która stale będzie przy nim.

Pisanie książek i spotkania z czytelnikami zajmowały go bardziej niż światowe życie w stolicy.

Małgorzata Potocka nie mogła spełnić oczekiwań męża, porzucić teatru i pojechać za nim na wieś, gdzie był najszczęśliwszy. Wiele przeszła, by stworzyć rewię z prawdziwego zdarzenia, miejsce, o jakim zawsze marzyła. Czuła się też odpowiedzialna za zespół, który wyszkoliła,i który musiał wciąż występować, by utrzymać znakomitą formę. Zawsze była kobietą czynu, realizowała nowe projekty, nie wyobrażała sobie spokojnego życia na wsi w oczekiwaniu na kres życia. Również od swojego mężczyzny potrzebowała wsparcia. - Zwykle żyłem w harmonii z partnerką przez 5, 6 lat. Kiedy już dokładnie ją poznałem, gdy pojawiał się ten drugi etap, przyjaźni, okropnie mnie to drażniło- opowiadał aktor. Małgorzata Potocka mimo rozstania, zawsze ciepło wyrażała się o byłym mężu.

Aktor chciał, by Małgorzata stale była przy nim, ona nie wyobrażała sobie życia na emeryturze.

Niedawno ciężko przeżyła śmierć swego drugiego męża, Tadeusza Rossa, któremu dała pracę w swoim teatrze, gdy nie miał z czego żyć. Wspierała go w czasie długiej choroby. Nagła śmierć Jana Nowickiego również nią wstrząsnęła. Wzruszająco pożegnała go pięknym wpisem na swoim profilu. - Byłam z nadzwyczajnym, niepowtarzalnym człowiekiem, wyjątkowym mężczyzną, wspaniałą ikoną polskiej kultury. Dziękuję ci Jasieńku za ten cudowny czas, za nasze spotkanie, które nigdy się nie skończy...

Lubili swoje towarzystwo,ale zabrakło im dla siebie cierpliwości.

W 2016 roku Jan Nowicki wziął ślub po raz drugi, Tym razem wybranką jego serca została Anna Kondratowicz, która była jego menadżerką oraz pomagała mu w pisaniu książek. Nie czuła się osobą publiczną, dlatego rzadko bywali na salonach. Aktor wyznał, że Anna to jego ostatnia miłość, którą będzie trzymał za rękę, gdy "poczuje ten ostatni chłód".... Umarł nagle, we własnym domu,na rękach żony, dokładnie tak, jak sobie wymarzył. Miał zaawansowaną miażdżycę, do czego przyczynił się jego nałóg palenia papierosów. Bypassy, które wszczepiono mu rok temu, poprawiły na jakiś czas jego stan zdrowia, ale w połowie grudnia miał wyznaczony termin drugiego zabiegu. Nie doczekał.

Łukasz Nowicki odnalazł szczęście u boku drugiej żony, Olgi. To ona była jego podporą w najtrudniejszych dniach żałoby.

Miejsce jego pochówku nie mogło byc gdzie indziej jak w rodzinnym groboiwcu w Kowalu. - Byłem w rozjazdach, bo kręciłem dużo filmów. Uruchamianie kamery to jak uruchamianie nadziei... Kochałem i kocham to, może nawet bardziej niż scenę. Jeździłem więc i nadal dużo jeżdżę po świecie, ale tak naprawdę nigdy nie wyprowadziłem się z Kowala. Gdziekolwiek byłem zawsze pamiętałem zapach miejsca, w którym się urodziłem i jak pachniała niedziela 30 lat temu. - wyznał. Nic dziwnego,że własnie tam spędził ostatnie lata swego życia i tam życzył sobie być pochowanym, w rodzinnym grobowcu, który sam zbudował, z napisem "Żyć możesz wszędzie, ale umieraj tam, gdzie dom".

Pogodzony ze śmiercią od dawna, odszedł niespodziewanie pogrążając w smutku bliskich i wszystkich, którzy go podziwiali.

Umiał wyrażać podziw dla talentu innych. Na swoim jubileuszu 45-lecia pracy zawodowej, klęknął przed Laurą Samojłowicz i ucałował jej rękę za wykonanie piosenki "Oczy tej małej"

W przyjaźniach bywał stały. Z Muńkiem Staszczykiem miał kontakt do ostatnich dni.

Nietuzinkowy,skupiał wokół siebie wielu ludzi, ale odpoczywał w samotności.

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu