Taki sukces w czasach pandemii ma szczególną moc. Gdy ludzie tracą nadzieję na normalność, gdy popadają w depresję zamknięci w domach, bombardowani zewsząd złymi wiadomościami, pozytywne przykłady- są życiodajnym eliksirem. Okazuje się, że jednak można nie poddawać się marazmowi, robić swoje, trzeba tylko znaleźć w sobie siłę, żeby zmierzyć się z nową rzeczywistością. Bo ta dawna może już nigdy nie powrócić.
W ciągu sześciu lat Dorota Goldpoint zbudowała silną markę, którą wciąż rozwija, nawet w pandemii
-Zanim dotarły do nas wieści o niebezpiecznym wirusie, planowałam otworzyć latem kawiarnię obok mego butiku w Juracie , gdzie od lat spędzam wakacje. Gdy nastała narodowa kwarantanna miałam wreszcie dużo czasu dla rodziny i dla siebie. Gotowałam zdrowe posiłki, piekłam ciasta, chodziłam na spacery z psem. Celebrowałam takie zwykłe codzienne życie, na które w ostatnich latach w ogóle nie miałam czasu. I cały czas rozmyślałam czy powinnam realizować swoje plany w tak trudnym momencie. Ludzie nie mogli się spotykać, tracili pracę, bali się choroby. Ja też byłam przestraszona. Nie zarabiałam i martwiłam się czy dam radę utrzymać w firmie stanowiska pracy. ”Kto przyjdzie do kawiarni w takiej sytuacji?” -zastanawiałam się. Ale intuicja podpowiadała mi, żeby zaryzykować. Nie poszłam jednak na żywioł. Każdy krok przemyślałam. Szukałam oszczędności, przemodelowałam firmę, zmieniłam lokal na taki, który kosztuje mnie mniej. Okazało się, że jestem gospodarną kobietą nie tylko w domu, ale też w biznesie -opowiada z uśmiechem projektantka
Z Dubaju przywiozła prestiżową nagrodę i propozycje współpracy.
Jej przyjaciele twierdzą, że na drzwiach swego atelier powinna mieć wypisane słynne słowa Gajusza Juliusza Cezara „Veni, Vidi, Vici”- „Przybyłem, Zobaczyłem , Zwyciężyłem”, którymi to słowami przekazał Senatowi wiadomość o swym błyskawicznym zwycięstwie nad królem Pontu w bitwie pod Zelą. Bo Dorota wciąż wymyśla sobie nowe zadania, walczy i w krótkim czasie zwycięża. Oczywiście bez wielkiej pasji, która ją prowadzi oraz ciężkiej pracy, nie byłoby to możliwe. - Wydarzenie w Dubaju było dwukrotnie przesuwane w związku z epidemiczną sytuacją na świecie. Szczerze mówiąc do końca nie byłam pewna czy wylecimy. Kolekcja była przygotowana, mieliśmy wykupione bilety na środę, a na poniedziałek zapowiadano kolejne obostrzenia. Obawiałam się nawet zamknięcia granic. Tak naprawdę odetchnęłam dopiero w samolocie. Oczywiście spodziewałam się, że ten pokaz będzie wyglądał inaczej niż wszystkie moje dotychczasowe pokazy. Organizatorzy nie mogli zaprosić tylu gości co zawsze, krzesła były ustawione w odległości co dwa metry. Wszyscy, nawet goście specjalni- mieliśmy na twarzach maski. Na moim pokazie był obecny szejk z rodziny królewskiej więc zamieszanie wokół jego osoby było ogromne. Jednak dbano o bezpieczeństwo. W Dubaju za nieprzestrzeganie nakazów są ustanowione wysokie kary, toteż można było zaobserwować dużą dyscyplinę w społeczeństwie.-opowiada projektantka.
To był zupełnie inny pokaz od tych, które projektantka zrobiła do tej pory. Trzeba było zachować bezpieczństwo.
Chociaż rynek modowy w Dubaju jest bardzo nasycony i mają tu swoje ekskluzywne butiki najwięksi projektanci, nie zmienia to faktu, że publiczność jest tu specyficzna i wymagająca. Zwłaszcza arabskie kobiety podlegają szczególnym kanonom mody i nie wszystkie stroje, które im się podobają mogą powiesić w swojej szafie. O tym przeważnie decydują ich mężczyźni, a niełatwo jest trafić w ich gust. A Dorocie Goldpoint to się udało! Jej kolekcja mieniła się złotem niczym piasek w słońcu na pustyni Rub Al Khali albo karty kredytowe wpływowych bogaczy obecnych na pokazie . Była przy tym lekka i zwiewna jak łagodny szamalowy wiatr Kous wiejący od Zatoki Perskiej, co od razu wprowadziło gości w radosny nastrój. Na chwilę zapomniano o pandemii i problemach.
W bogatych Emiratach złoty kolor jest szczególnie lubiany. Projektantka też go lubi.
Dorota Goldpoint otrzymała nie tylko prestiżową nagrodę, ale też całkiem konkretne propozycje współpracy. - Aby sprzedawać w Dubaju trzeba zrobić bardzo przemyślany plan, stworzyć dobrą strategię i mieć zaplecze w postaci lokalnych wpływowych ludzi biznesu. Na pewno to przemyślę. Na razie skupiam się na moich klientkach w Polsce, dla których przygotowałam mnóstwo świątecznych niespodzianek.
Najnowszą kolekcję Dorota Goldpoint prezentuje na sobie...
-Szczęśliwie zdążyłam też z produkcją nowej partii moich autorskich perfum Aurum, na które wiele pań niecierpliwie czekało . Jestem z nich naprawdę dumna i nie będę skromna, ale stworzyłam unikatowy, zmysłowy , zniewalający zapach, który często wygrywa z modnymi zapachami produkowanymi przez wielkie koncerny. Moje klientki mówią, że nie wyobrażają już sobie bez niego życia, a dla mnie to jest największa nagroda za mój upór w dążeniu do ideału.
Kto raz kupił "Aurum" już nie potrafi zrezygnować z tego wyjątkowego zapachu.
-Przygotowałam też kilka nowych, kapsułowych kolekcji, jedną z nich postanowiłam sfotografować na sobie. To w ramach wspomnianych oszczędności- śmieje się projektantka. I dodaje : Uważajmy na siebie, dbajmy o zdrowie, przestrzegajmy zasad bezpieczeństwa, ale starajmy się myśleć pozytywnie i działać. Wszystko zaczyna się i kończy w naszej głowie…
Skórzana sukienka w rudym kolorze zachwyca równie mocno jak modelka .