Wróć

7 lipca 2021

Bo ja cała jestem taty.....

Już po raz 24. na terenie położonego pod Warszawą obiektu hotelowo-rekreacyjnego "Rancho pod Bocianem" odbyły się Zawody Wędkarskie Gwiazd im. Mariana Łącza. Imprezę od lat organizuje jego córka Laura. Z ojcem łączyło ją wyjątkowe podobieństwo charakterów i pokrewieństwo dusz, dlatego aktorka cieszy się, że dzięki tym zawodom, może tak ładnie pielęgnować pamięć o nim.

Marian Łącz był typem silnego mężczyzny, który potrafił wszystko. Zarobił na dostatnie życie rodziny, zreperował co trzeba, a jednocześnie miał jeszcze czas na realizowanie swoich pasji. Nic dziwnego, że takiego właśnie wzorca szukała potem jego córka, mająca równie silną jak on osobowość i tak samo niezależna. Tata traktował ją jak księżniczkę, a jednocześnie pokazywał swój męski świat. - Zabierał mnie na piłkarskie mecze, zapisał mnie na lekkoatletykę. Moje koleżanki wieszały sobie nad łóżkiem portrety aktorów, a ja miałam wielki plakat Włodka Lubańskiego, który był wtedy moim bezkonkurencyjnym idolem. Na plakacie widniał napis: „kocham piłkę”. Oczywiście tę miłość do piłki odziedziczyłam po ojcu, który był nie tylko aktorem, ale także bardzo znanym i uwielbianym piłkarzem - wspomina Laura Łącz. Jej ojciec grał równolegle w Teatrze Polskim i w piłkarskim klubie "Polonia", i coraz trudniej było mu to pogodzić. Wybrał aktorstwo.

Serial "Janosik" przyniósł Marianowi Łączowi wielką popularność.

Tata miał motocykl, czerwoną „SHL-kę”, znaną na całą Warszawę „Purpurową Strzałę”, którą zabierał mnie na cudowne wycieczki do Puszczy Kampinowskiej. Szalał na niej jak prawdziwy rajdowiec. Mieszkaliśmy na Starym Mieście, przy Barbakanie i zjazd Mostową w dół przerażał mnie zawsze bardzo, lecz wstydziłam się rodzicom powiedzieć, że boję się tych podróży, bo oni myśleli, że ta jazda jest dla mnie wielką atrakcją. Ale gdy dotarliśmy już do celu , byliśmy tylko dla siebie. Kiedy wychodziłam za mąż za Krzysztofa Chamca, starszego od siebie o 25 lat, wielokrotnego rozwodnika, oczywiście wszyscy byli przeciwni temu związkowi. Ale wtedy ojciec stał za mną murem. Znał Krzysztofa ze sceny. Razem grali w popularnych filmach "Barwy walki"," Kierunek Berlin" i "Ostatnie dni " Passendorfera. Krzysztof przekonał go, że naprawdę mnie kocha, że nie jestem jego przelotnym romansem, a nawet oświadczył, że gdyby spotkał mnie wcześniej, byłabym jego jedyną żoną - opowiada aktorka.

Marian Łącz ze swoją małą księżniczką Laurą.

Marian Łącz znany był z tego, że kochał towarzystwo, ale też był człowiekiem Natury. - Tata lubił przebywać na łonie przyrody. Teatr Polski miał ośrodek w Zgonie na Mazurach. Ojciec - nawet, gdy dostawał domek kempingowy - budował przed nim namiot z gałęzi, miejsce grillowe i codziennie wypływał łowić ryby. Często odwiedzał go w Zgonie Witek Pyrkosz. Czasem szukał "Makusia", ale nie mógł znaleźć, bo "Makuś" siedział na środku jeziora w łódce w stroju niedbałym, z zielonym liściem na nosie, zupełnie do siebie niepodobny. Wcześnie pokazał mi, jakie to fajne. Ale jako młoda kobieta nie byłam tym aż tak zafascynowana. Podobnym do taty człowiekiem okazał się mój mąż, Krzysztof Chamiec. I to właśnie on zabierał mnie już regularnie na grzyby do lasu czy na ryby. Zaszczepił tę pasję również naszemu synowi- wspomina pani Laura.

Aktorka w gościnnych progach "Rancho pod Bocianem" w Przypkach pod Warszawą.

Marian Łącz miał niedaleko Warszawy niewielką działkę, na której uwielbiał latem przebywać. Znał tam wszystkich i wszyscy znali jego. Lubił wieczorami biesiadować z sąsiadami, w dzień łowić ryby, chodzić na grzyby. Tam odpoczywał najbardziej. Pewnego lata, w sierpniu, umówił się rano z sąsiadami na grzyby. Ale, mimo, że drzwi były uchylone, a znajomi wołali go – nie wstał. Poszli sami. Koło południa zaniepokoiło ich, że tak długo nie pokazuje się, więc zajrzeli, żeby sprawdzić co się z nim dzieje.- Byłam akurat w Sopocie na urlopie kiedy dostałam wiadomość, że tata nie żyje. Było to tak niespodziewane i nagłe, iż byłam pewna, że miał wypadek samochodowy, bo jeździł szybko a samochód był nie pierwszej młodości. Ale tata umarł na zawał we śnie, dokładnie w taki sam sposób, jak jego mama. Akurat ukończyłam drugi fakultet, filologię polską i przygotowywałam się do egzaminu na studia doktoranckie. To nagłe odejście taty pokrzyżowało moje plany, bo bardzo długo nie mogłam uporać się z tą tragedią. - wyznaje aktorka. Bardzo ucieszyła się, gdy przed laty "Tele Tydzień" wymyślił Zawody Wędkarskie Gwiazd, a nieżyjący już aktor Marian Glinka zaproponował, żeby wydarzenie nosiło imię Mariana Łącza. - Ja zajmuję się organizacją imprezy - załatwiam sprzęt, robaki, zanęty, przynęty, nagrody dla uczestników, puchary i wiele innych spraw związanych z tym wydarzeniem. Wśród zawodników są też koledzy, którzy łowią ryby na poziomie profesjonalnym i pomagają aktorkom np. Oldze Borys i Izabeli Trojanowskiej - wyjaśnia

Izabela Trojanowska z Małgorzatą Nowotnik, prezes fundacji "Kochaj życie" i Marianem Nowotnikiem.

Oczywiście aktorka nie poradziłaby sobie z tym wszystkim, gdyby nie sponsorzy, a przy tym pasjonaci wędkarstwa. Szczególne podziękowania składa zawsze Edmundowi Gutkiewiczowi z ekipą oraz sędziemu Robertowi Płowcowi, a także firmie Traper,, która dostarczyła zanęty, przynęty i kukurydzę. W tym roku łowili m.in. Karol Strasburger, Tomasz Stockinger z synem Robertem, Olga Borys z mężem Wojciechem Majchrzakiem, Izabela Trojanowska, Małgorzata Sadowska, Andrzej Grabarczyk, Marlena Szmaja, Eliza Gwiazda Tomasz Kozłowicz, Waldemar Błaszczyk i Jacek Rozenek. - Nigdy nie odniosłam takiej porażki jak w tym roku. Było bardzo gorąco, ponieważ wylosowałam nasłonecznione miejsce. Wędkarstwo uprawiam amatorsko, nauczył mnie tego dziadek, który zawsze zabierał mnie ze sobą na ryby - wyznała Olga Borys. Ale Izabela Trojanowska dodała, że na te zawody przyjeżdża się nie po to, by wygrywać, lecz dla przyjemności spotkania się z kolegami na łonie natury.

Oldze Borys ryby nie brały, ale humor i tak dopisywał.

Najlepsi okazali się Eliza Gwiazda, która w zawodach brała udział po raz pierwszy i od razu zajęła trzecie miejsce, Karol Strasburger z wynikiem 3,6 kg ryb uplasował się na miejscu drugim, a także otrzymał nagrodę za największą złowioną rybę tych zawodów. Bezkonkurencyjna okazała się Małgorzata Sadowska. Znalazła się na miejscu pierwszym z wynikiem 4,4 kg ryb. Oprócz wspaniałego pucharu aktorka otrzymała także elegancki rower i wiele innych nagród rzeczowych. Zadbali o to liczni sponsorzy: Prezes Beata Drzazga z BetaMed S.A, prezes Paweł Supryn z Si-Tech, polska chemia budowlana, Katarzyna Zakrzewska z Mis Mis, Grupa Milancio, Grupa Arche, Firma Lekam, Catzy, Warszawskie Centrum Strzeleckie, Strzelnica B7 i Prymat. Wspaniałe jedzenie zaserwowała kuchnia "Rancho pod bocianem", a Wyborowa zadbała o "dezynfekcję" od środka, wszak wciąż należy uważać na koronawirusa. Puchar dla I miejsca ufundował "TeleTydzień", ale inni też otrzymali piękne puchary, zwłaszcza te ze szkła weneckiego ufundowane przez znakomitą firmę Kogata,która dodatkowo przygotowała piękną biżuterię dla zwycięskich pań.

Kogata wykonała piękne puchary ze szkła weneckiego, które zawsze bardzo cieszą zawodników.

Jacek Rozenek wybrał oddalone od reszty kolegów stanowisko, ponieważ lubi relaksować się w ciszy.

Bogusław Linda wpadł do "Rancho pod bocianem", ale nie łowił, odpoczywał po urodzinach.

Karol Strasburger złowił największą rybę. Eliza Gwiazda zajęła trzecie miejsce.

Beata Drzazga z Beta Med wręcza puchar Małgorzacie Sadowskiej, która zajęła pierwsze miejsce. Na zdj z prawej Eliza Gwiazda i dyrektor marketingu Grupy Arche, Mariusz Orzełowski

Beata Drzazga i Małgorzata Sadowska

Małgorzata Sadowska, Laura Łącz i Marlena Szmaja.

Lidia Kopania, Katarzyna Zakrzewska z Mis Mis, Kapitan Tadeusz Wrona i Małgorzata Nowotnik, prezes fundacji "Kochaj życie".

Prezes Si-tech Paweł Supryn z Izabelą Trojanowską.

Małgorzata Nowotnik, Laura Łącz i Katarzyna Zakrzewska.

Marlena Szmaja próbuje podpytać Karola Strasburgera jak się łowi wielkie ryby.

Sponsorzy postarali się, nagród jak co roku nie zabrakło !

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu