Wróć

29 czerwca 2021

Awantura o Violettę....

W tym roku mija 10 lat od śmierci Violetty Villas. Miał być szumnie zapowiadany film, ale nie doszło do jego realizacji, mimo przyznanych na niego 2,5 mln złotych. Nie wyszła też książka, która miała opowiedzieć całą prawdę o bujnym życiu Divy, która rzuciła na kolana Paryż i Las Vegas. Upadła też inicjatywa postawienia jej pomnika w rodzinnym Lewinie. Czy legenda naszej największej eksportowej gwiazdy zamilknie?

Francuski magazyn L’Humanité pisał o niej: "To głos prawdziwie zadziwiający, nie chce się wierzyć jego sile i skali, to głos ery atomowej..." Kiedy wystąpiła na deskach słynnej paryskiej Olympii, ten głos wprawił w drżenie kryształowy żyrandol zawieszony pod sufitem sali. Może dlatego Violetta Villas tak lubiła kryształy? Pewnie cieszyłaby się, że w sierpniu, w jej rodzinnym miasteczku odbędzie się I Ogólnopolski Festiwal Piosenki Violetty o Kryształowy Mikrofon Gminy Lewin Kłodzki.

Choć urodziła się w Belgii, gdzie jej ojciec pracował jako górnik i kapelmistrz, to właśnie w „Lewinie koło Kudowy był dom jej dziecinnych dni. Dziś stary, we wspomnieniach nowy, miał z Polska otwarte drzwi” jak śpiewała w słynnej piosence, do której sama napisała słowa i skomponowała muzykę. „Na wzgórzach mego Lewina, świat cały do mnie się śmiał. I wiatr śpiewał dla mnie w leszczynach, i strumyk szemrał wśród skał.”- taki obraz szczęśliwego dzieciństwa wywiozła w sercu w daleki świat. I z tego świata powróciła ostatecznie do swojego Lewina, skąd wyruszyła samotnie w swoją ostatnią drogę. Dlatego Lewin, choć ciężko też jej tutaj bywało, a może właśnie dlatego, nie zapomni o niej. - To się Jej po prostu należy - mówi naszemu portalowi pani Joanna Klimek-Szymanowicz, wójt Lewina. Nie piastowała tej funkcji za życia piosenkarki,nie ocenia działań poprzedników.Sama zetknęła się z Violettą, gdy była jeszcze w podstawówce. I jak każdy, kto miał okazję poznać Divę z bliska, była pod jej wielkim wrażeniem.

Obecna wójt Lewina, Joanna Klimek-Szymanowicz była uczennicą podstawówki , gdy miała okazję poznać Violettę Villas.

Dziś pragnie jedynie, by pamięć o gwieździe, która rozsławiła to miejsce i miała tak wielki talent, że jak równy z równym występowała u boku Franka Sinatry czy Barbary Streisand - nigdy nie wygasła. Jako wójt wychodzi naprzeciw mieszkańcom, a zwłaszcza turystom, którzy przyjeżdżając do Lewina, szukają śladów sławnej Violetty. Ale nie jest to łatwe, bo najwyraźniej nad legendą Violetty Villas, tak samo jak nad jej życiem, zawisło jakieś fatum.

Za granicą robiła furorę.W Polsce, choć na jej koncerty waliły tłumy, czuła się odrzucona..

W żadnym mieście, w żadnym państwie, władze danego miejsca, gdzie mieszkał ktoś, kto się jemu przysłużył, nie muszą nikogo pytać, nawet rodziny, czy mogą tę osobę uczcić jakąś tablicą pamiątkową, pomnikiem czy muzeum. Jednak władze Lewina nigdy nie chciały podejmować jakichkolwiek inicjatyw za plecami syna piosenkarki, Krzysztofa Gospodarka. Nie z obowiązku, ale z czystej grzeczności i szacunku. Ale pani wójt przyznaje, że to bardzo ciężka współpraca. - Kontaktowaliśmy się z Krzysztofem Gospodarkiem niejednokrotnie. Pan Krzysztof najpierw coś akceptował, potem temu zaprzeczał, a na końcu jeszcze poskarżył się do prasy, że nikt z nim nie rozmawiał! Gdyby nie fani piosenkarki, dawno bym się poddała, bo to przykre jest, kiedy robisz coś dobrego dla innych i wciąż masz rzucane kłody pod nogi. Niestety nie było tak, jak pan Krzysztof opowiadał w wywiadach, ale nie bedę wdawała się w szczegóły. To fani Violetty dodawali mi sił, pomagali jak mogli, żebym o nią walczyła. Bo przecież trzeba było pozyskać wcale nie małe środki z unii na obiekt, w którym Izba Pamięci Violetty się znajduje.Fani z całego świata zbierają pamiątki po piosenkarce i przysyłają do nas, bo pan Gospodarek niestety nic nam nie przekazał. Własnoręcznie szorowali w obiekcie podłogę przed otwarciem! -opowiada Joanna Klimek- Szymanowicz.

W Izbie Pamięci Violetty przybywa pamiątek po niej.

Hanna Bomska, fanka piosenkarki mieszkająca od 30 lat w Schwarzwaldzie, bardzo zaangażowana w powstanie Izby Pamięci Violetty a także pomysłodawczyni Festiwalu, jest jeszcze bardziej rozgoryczona od pani wójt. - Pan Gospodarek deklarował, że w odzyskanym po mamie domu zrobi jej muzeum. Ale lata mijały i nic się nie działo. My, fani, nie mogliśmy jej wyrwać z rąk Budzyńskiej, bo nikt z nas nie jest rodziną i nie mieliśmy takich uprawnień. Kochaliśmy ją i musimy z tym żyć, że umierała samotnie, w wielkim upokorzeniu i cierpieniu. Ale możemy pielęgnować pamięć o niej i robimy to, nie oczekując nic w zamian. Pan Gospodarek przyjechał wprawdzie na otwarcie i odebrał kwiatki, ale szybko wyjechał bez słowa "dziękuję", za to, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Powinien chyba cieszyć się razem z nami, że legenda jego matki nie zgaśnie. I jeszcze obsmarował nas w gazecie, że zbieramy na replikę krynoliny, której oryginał jak i inne pamiątki on posiada. Że nikt z nim nie rozmawia. Pozostawię to bez komentarza. - mówi w rozmowie z naszym portalem Hanna Bomska

Krynolina jest już w Izbie Pamięci.Kosztowała grubo ponad 10 tysięcy i choć środki w całości nie zostały jeszcze zebrane, pani Hanna opłaciła ją z prywatnych pieniędzy. Krynolina jest piękna i płakaliśmy jak bobry, kiedy ją zawieszaliśmy w Izbie Violetty. A pan Gospodarek podejrzewa nas, że chcemy na jego mamie zarabiać! Gdy rozmawialiśmy o Festiwalu, który odbędzie się 21 sierpnia tego roku w Lewinie pytał o to, czy bedą tam stragany do handlu! - opowiada wzburzona.

Pani wójt z fanami cieszą się nowym eksponatem w Izbie Pamięci Violetty. Od lewej najmłodszy fan Michał Pietrzak, Hanna Bomska, Joanna Klimek- Szymanowicz i Artur Bauc.

Niemal wszystkie piosenki Violetty Villas są o miłości, bo właśnie miłości pragnęła najbardziej. Ale szczęścia do niej nie miała. Choć dwukrotnie wychodziła z mąż i plotkowano też o jej romansach, tak naprawdę przez całe życie kochała tylko jednego mężczyznę- Janusza Ekierta, przystojnego muzykologa. Ta miłość trzymała ją przy życiu, gdy czuła się samotna w wielkim Las Vegas, którym rządzili bogaci i wpływowi ludzie. Przy pomocy sztabu specjalistów modelowali ją według tamtejszych formatów. Z okna obserwowała miasto aż po pustynię, a przede wszystkim neon ze swoim nazwiskiem. Musiała się nauczyć, jak w rytmie schodzić ze stuosobowym baletem po wielkich schodach i lekko poruszać się w ciężkiej sukni z brylantami i boa. Na scenę wjeżdżała jaguarem. To wszystko dziewczynę z małego miasteczka oszołomiło i przerażało, ale na scenie musiała uwodzić i zachwycać. I robiła to!

Śpiewała o miłości i marzyła o niej....

Trzyletni kontrakt był dla niej szansą na zrobienie kariery i zarobienie dużych pieniędzy, ale dla wrażliwej, przepełnionej miłością kobiety stał się udręką. Tęskniła za synem i ukochanym, który miał na nią czekać. - Ona fascynowała nie tylko mnie, ale wszystkich. Kto na nią spojrzał, stawał jak wryty - wspominał Ekiert, który był o nią bardzo zazdrosny. Ale choć mogła mieć każdego, była mu wierna. Codziennie pisała do niego długie listy, przepełnione miłością i tęsknotą. Kiedy dowiedziała się, że ożenił się z inną, do czego nawet się jej nie przyznał, załamała się. Zaczęła sięgać po alkohol i uciekać w swój własny świat. Gdy wróciła do kraju, na kilka miesięcy znów sie zeszli. - Miałem z nią kolorowy fragment życia, bo była to bardzo kolorowa postać. Pod każdym względem nietypowa, wyjątkowa i fascynująca. Wielka przygoda i – nie da się ukryć – przerwa w moim małżeństwie - wyzna potem Ekiert. Ale zostawił ją po raz drugi, choć błagała, by został. - Niczego nie żałuję. Tak musiało być, bo unieszczęśliwilibyśmy się nawzajem - powiedział w wywiadzie.

Na scenie uwodziła, poza nią płakała z tęsknoty za mężczyzną, którego kochała.

Po latach Janusz Ekiert nie szczędził "swojej przygodzie" surowych ocen: że wróciła przerobiona, że przerysowania z Las Vegas próbowała wtłoczyć do szarego PRL-u, że nie słuchała niczyich rad, nie zajmowała się gotowaniem, za późno chodziła spać i za późno wstawała, że była ofiarą własnej wyobraźni.

W Lewinie....

A może, gdyby jej nie zawiódł, może gdyby była dla niego tak ważna jak on dla niej, może gdyby mogła być przy nim sobą i wiedzieć, że jest naprawdę kochana, jej życie potoczyłoby się zupełnie inaczej? - Może to panu Bogu tak się podobało, żeby dać mi taką wrażliwość i taką duszę? Może Jemu się podobało, żebym została śpiewaczką i dlatego dał mi głos, który przez serce, które jest przekaźnikiem, pozwala wyrazić moją duszę? - pytała w jednym z wywiadów a oczy krzyczały, że ciężko jej się żyje z tym talentem i wrażliwością, której nikt nie rozumie.. Jak każdy artysta wiedziała jedno, że jest grupa ludzi, która ją kocha i akceptuje bez zastrzeżeń. To dla nich śpiewała. Dla swoich wiernych słuchaczy. W każdą rocznicę jej urodzin delegacja fanów, składa na jej grobie na Powązkach serce z czerwonych róż. 21 sierpnia fani zjadą się do Lewina nie tylko z Polski, ale i z całego świata- z Chicago, Londynu, Paryża, Niemiec... I nic ich nie zatrzyma..

Jacek Mureno, dziś aktor Teatru Sabat, występował z VV w teatrze Syrena. Pozostał jej fanem.

Małgorzata i Marian Nowotnikowie byli jej przyjaciółmi. Często szukała ciepła w ich domu. W dniu jej urodzin na Powązkach.

Regulamin Festiwalu na stronach Gminy Lewin. Jeśli czujesz, że umiesz i chciałbyś spiewać, zgłoś się!

Zobacz również

Wszystkie gorące tematy zebrane w jednym miejscu